Wykorzystanie zjawiska superkompensacji w sterowaniu treningiem
Koniec każdego sezonu zmusza nas do refleksji. Zastanawiamy się czy nasze plany treningowe były optymalne, czy mogliśmy uzyskać więcej i gdzie tkwiły błędy w naszych przygotowaniach. (Jeżeli nie znaleźliśmy błędów to znaczy, że za słabo szukaliśmy.) Jeżeli zdarzyły nam się spadki formy lub nieoczekiwane przeziębienia podczas upałów szukamy przyczyny – czy był to przypadek czy błędy treningowe.
O planach treningowych na nowy sezon zaczynamy myśleć już w zimie. Szukamy w Internecie „gotowców”, myślimy o wirtualnych trenerach internetowych i planach za symboliczną złotówkę dziennie.
O wiele lepszym rozwiązaniem jest edukacja, poznawanie teorii treningu i co najważniejsze – poznawanie własnego organizmu.
Proces treningowy to bodziec treningowy, regeneracja, bodziec treningowy, regeneracja itd. Nieodłącznym elementem tego procesu jest również odżywianie.
Najsłabiej poznanym ogniwem w teorii treningu jest reakcja organizmu na bodziec treningowy. Pomocne okazują się być różne markery zmęczenia, takie jak mleczan, kinaza kreatynowa, amoniak. Nie każdego stać na drogie pomiary i dlatego tak bardzo ważne staje się „wsłuchiwanie” w swój organizm i wyciąganie odpowiednich wniosków.
Czym jest superkompensacja?
Każdy rodzaj treningu powoduje zużycie określonej ilości energii z różnych źródeł. Po treningu w fazie regeneracji organizm odbudowuje energię do poziomu sprzed treningu, a gdy bodziec jest odpowiedni, to odbudowa jest z nadwyżką. Organizm ma podwyższone możliwości wysiłkowe w stosunku do tych sprzed treningu. To zjawisko nosi nazwę superkompensacji powysiłkowej. Mówi się również o nadwyżkach restytucyjnych. Największą sztuką w treningu jest określenie czasu potrzebnego na osiągnięcie stanu superkompensacji.
Planując trening staramy się dobierać tak obciążenia, aby każde następne miało miejsce w chwili, gdy organizm jest w fazie superkompensacji. Czas trwania fazy superkompensacji jest różny w zależności od rodzaju treningu, czyli od wykorzystywanych źródeł energii. Wykonywanie treningów przy odpowiednich przerwach wypoczynkowych jest warunkiem wzrostu możliwości wysiłkowych, czyli po prostu wzrostu formy sportowej.
W sytuacji, gdy trening wykonywany jest przy niepełnym odpoczynku, w fazie zmęczenia, to następstwem takiego postępowania może być przetrenowanie.
Skąd zwykły Kowalski ma wiedzieć, czy jest w „nadwyżce restytucyjnej” lub w „dołku energetycznym”? Co obserwować?
Nadwyżka objawia się „podającą nogą”, roznoszącą nas energią i świetnym samopoczuciem na treningu. Rzadko zdarza się wśród amatorów, że stan taki jest planowany. Dopiero po treningu bądź udanych zawodach staramy się analizować treningi i robić z takiego postępowania pewien schemat. W tym momencie dokładamy nasze obserwacje do teorii treningu. Analizujemy inne plany treningowe dostępne w sieci lub u kolegów i staramy się porównywać bodźce, przerwy, ilości powtórzeń i zastanawiać się, co autor miał na myśli? Gdy staramy się dociec, z jaką intensywnością i jak długo powinien odbywać się nasz trening, gdy zadajemy sobie pytania, dlaczego tyle powtórzeń a nie więcej lub mniej, jak sprawdzić efekty naszego treningu to przesłanka, że mamy szansę na zostanie dobrym trenerem choćby samego siebie.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie